Rzym, 6 dni 120 km

 DZIEŃ 1


Wycieczka do Rzymu była naszą pierwsza samodzielnie zaplanowana wyprawą lotniczą. Tanie linie lotnicze, polowanie na bilety w dobrej cenie i bachhhhh kupione, bagaż podręczny only. Lecimy do RZYMU !!! Teraz tylko długie godziny spędzone przy komputerze przez p. J i jesteśmy gotowi do drogi. Wszystko zaplanowane, obejrzane wszystkie vlogi i blogi.... Jeszcze przed wylotem byliśmy nabuzowani emocjami.
Wczesna pobudka, wyjazd na lotnisko. Wylot z Warszawa Modlin. Leeeeeeecimy !!!!!
Wylądowaliśmy w Rzymie na lotnisku Ciampino  i tu zaczęła się nasza przygoda. Z lotniska można dostać się do miasta autobusami i dalej metrem. Jednak my postanowiliśmy przejść się najstarszą rzymską drogą via Appa Antica. Słoneczko świeciło... ptaszki ćwierkały... wiosna.

"Via Appa to najstarsza rzymska droga , której budowę rozpoczęto w roku 312 p.n.e.cenzor Appiusz Klaudiusz. Droga Appijska powstała głównie dla celów wojskowych – miała pozwolić żołnierzom na szybkie przemieszczanie się oraz zapewnić stały dopływ nowych rekrutów."






Około 11km marszu po "kocich łbach" było tylko namiastką tego co nas dalej czekało. 😀😀
Dotarliśmy do kwatery, gdzie cudowna Christina przywitała nas cudownie ciepło, opowiedziała nam o okolicy, o tym gdzie jak dojechać... naprawdę cudowna osoba. My jednak słuchaliśmy tego wszystkiego lekko już przebierając nogami. Przecież szkoda dnia, trzeba coś zjeść i ruszać w miasto.....

Ruszyliśmy na spacer, pierwszy w Rzymie. Trafiliśmy na najpyszniejsze lody, jakie kiedykolwiek jedliśmy.

Willy's Gelateria


https://www.facebook.com/willysgelateria/?rf=131987383547427

Co ja będę mówić. To trzeba spróbować.  Lody zjedzone można dalej ruszać.

 Tego dnia udaliśmy się drogą prowadzącą koło term Karakalli, dalej przechodząc nieopodal Cyrcus Maximus - czyli wielkiego rzymskiego hipodromu.


"Najstarszy i największy cyrk starożytnego Rzymu. Był usytuowany pomiędzy wzgórzami Palatynu i Awentynu. Jego początki wiążą się z panowaniem Tarkwiniusza Starego. Rozgrywano w nim wyścigi rydwanów, ale także np. Juliusz Cezar urządzał tam polowania. Dziś jest miejscem spacerów oraz imprez o charakterze masowy."





Chcieliśmy dotrzeć do sławnej "dziurki od klucz" mieszczącej się na jednym z siedmiu wzgórz Rzymu - Awantynie. Kiedy tam już dotarliśmy spotkaliśmy pierwszą z wielu kolejek, które na pewno trzeba wkalkulować w czas spędzony w Rzymie.

Tym razem odpuściliśmy, udając się na punk widokowy mieszczący się przy ogrodzie pomarańczowym św. Dominika przy kościele św. Sabiny mieszczącym się na Awentynie. Podziwialiśmy nocna już panoramę Rzymu.

Schodząc z wzgórza, skierowaliśmy się ku słynnym Ustom Prawdy znajdującym się w przedsionku małego kościele  Santa Maria in Cosmedin. Jednak dotarliśmy tam zbyt późno (godziny otwarcia to 9.30 - 17.50) Mogliśmy jedynie pooglądać przez kraty. Nie było nam dane pobawić się naszą prawdomównością, niczym Gregory Peck i Audrey Hepburn w "Rzymskich wakacjach". Jak się później okazało, bo dotarliśmy tak także ostatniego dnia naszych rzymskich wojaży, za krat bez kolejki mogliśmy im się zdecydowanie lepiej przyjrzeć.

I tak mocno już zmęczeni wróciliśmy do naszego rzymskiego mieszkania, aby zakończyć dzień pierwszy.Po drodze jeszcze kupiliśmy pizzę na późna już kolację. Pizza ok świeże pomidory, dobry ser... ciasto prawie nieobecne, ale przy wielkim zmęczeniu smakowała wybornie.


DZIEŃ 2


Tego dnia zaplanowaliśmy zwiedzanie Watykanu. Wczesna pobudka i udaliśmy się do stacji metra. Najbliższa nasza stacja to Furio Camilo. Bilet na metro można kupić w automacie na stacji. Najtańsza opcja to 100 min. za 1,5  euro. Dobrze mieć drobne pieniądze bo automat podpowiada jakie banknoty i monety przyjmuje przy danej kwocie do zapłacenia.  Do Watykanu najlepiej wysiąść na stacji Ottawiano.  Stąd już prosta droga do samego Watykanu. Jedynak my wstąpiliśmy jeszcze do miejscowej cukierni Dolce Maniera mieszczącej się przy via Berlatta 27 na pyszne rogaliki. Dziewczyny polecają nutellę, my skusiliśmy się na taki z przekładanym ciastem pistacjowym - bardzo smaczny. Jedliśmy jeszcze kolejnego dnia z kremem pistacjowym i z budyniem. Wszystkie pycha i wszystkie warte polecenia.
https://dolcemaniera.eu/

Teraz z pełnymi brzuchami mogliśmy zacząć zwiedzanie. Postanowiliśmy rozpocząć od Bazyliki św. Piotra, a następnie ruszyć do muzeów watykańskich. Trzeba było wybrać jedną kolejkę i jedno stanie. Nie mieliśmy pewności, czy uda nam się z muzeum wyjść do samej bazyliki nie stojąc w kolejnej kolejce. Jak się później okazało dałoby radę, ale nie mogliśmy tego przewidzieć. Czytaliśmy, że tak mogą tylko wycieczki zorganizowane wychodzące z Kaplicy Sykstyńskiej. Myślę, że tak jest tylko w lutym jest mniej turystów to by nam się udało.
Wracając do początku ruszyliśmy na Plac św. Piotra, a następnie do samej bazyliki.  Była godzina 8.30. Plac był prawie pusty i nie staliśmy w kolejkach do bramek kontrolnych. Przy wszystkich ważniejszych obiektach są bramki jak na lotniskach. Prześwietlają plecaki ect. Tworzy to zastoje. Ważna informacja jest taka, że zwiedzanie samej bazyliki jest darmowe.


Autorem projektu Pacu św. Piotra jest Giovani Lorenzo Bernini najwybitniejszy artysta epoki baroku. swoim kształtem Plac św.  Piotra ma przypominać matczyne ręce wyciągnięte do wiernych.




Sama bazylika powala swym ogromem i przepychem. Dzięki temu, że poszliśmy do niej rano udało nam się ją zobaczyć ją w ciszy i w skupieniu. Dominującym elementem jest ogromny, przepięknie zdobiony baldachim, którego autorem jest Bernini. Przed baldachimem znajduje się otwarta przeszkolona przestrzeń, przez która można obejrzeć Konfesję wraz Grobem św. Piotra.



Baldachim - dzieło dłuta Giovanni Lorenzo Berniniego

 Witraż wyobrażający Ducha Świętego wykonany przez Berniniego.


 Konfesja z Grobem św. Piotra.

Po prawej stronie od wejścia do bazyliki znajduje się Kaplica Piety z przepiękną rzeźbą Michała Anioła Pieta.
Pieta Michała Anioła 

 Niestety obecnie znajduje się za pancerną szybą, gdyż w 1972 roku przez szaleńca krzyczącego "to jestem Jezusem Chrystusem..." W Polsce kopie Piety można obejrzeć w poznańskim kościele pw. Matki Boskiej Bolesnej. To właśnie na podstawie tej kopi odrestaurowano oryginał po ataku... świra.
Obok Piety znajduje się Kaplica św. Sebastiana, a tam grób Jana Pawła II.

Nieopodal figury św. Andrzeja znajduje się wejście do Grot Watykańskich, w których są groby 90 papieży. Tu także można podejść bliżej Grobu św. Piotra. Z wyczytanych przeze mnie informacji wynika, że są one otwarte od 7.00 do 18.00. Jednak kiedy próbowaliśmy tam wejść około godziny 9.00, to nie daliśmy rady, ponieważ mimo sporej kolejki nie wpuszczano do środka. Byliśmy dopiero po wyjściu z Muzeum Watykańskiego. Wejście do grot jest również bezpłatne.
 Po wyjściu z Bazyliki Św. Piotra Udaliśmy się do Muzeum Watykańskiego i tu spotkaliśmy pierwszą, prawdziwą rzymską kolejkę. Stania na dwie godziny, ale co.... nie stać? STAĆ!!!


Po odstaniu swojego dostaliśmy się do środka. Bilety w cenie 17 euro dla dorosłego i  8 euro dla dzieciaków. Przed wyjazdem starałam się solidnie nas przygotować na zwiedzanie muzeum, gdyż ze zdobytych przez nas informacji wynikało, że czeka nas pokonanie 7km sal . Nawet przygotowałam swoją top listę miejsc, które musimy zobaczyć, a chciałam pominąć te mniej nas interesujące. W praktyce wyszło zupełnie inaczej. Jednak jest jedno miejsce, o który pewnie mało kto wie, gdyż było puste, a myślę, że jest warte zobaczenia. Jest to Powozownia - Cortile delle Carozza . Aby do niej wejść należy wyjść z muzeum do ogrodów watykańskich i kierować się w lewo, po schodach w dół. Można tam obejrzeć pojazdy papieskie od lektyk, po ekskluzywne limuzyny opancerzone. To co ważne dla Polaków to, że można również zobaczyć papamobil, w którym Jan Paweł II został postrzelony podczas zamachu.




Stamtąd poszliśmy zwiedzać sale muzealne. Całość zwiedzaliśmy około 3 godzin.
 rzeźby Brerniniego











  Staze di Raffaello

 Pieta Vincent van Gogh


Polski akcent w Muzeum Watykańskim- Bitwa pod Wiedniem Jana Matejko

W Kaplicy Sykstyńskiej obowiązuje cisza i zakaz fotografowania. Strażnicy co jakiś czas nawołują do ciszy i pilnują, aby nie robić zdjęć. Jednak nie mogliśmy się oprzeć, aby nie zabrać ze sobą tego widoku.


 Z Kaplicy Sykstyńskiej wyszliśmy jak się okazało na do Bazyliki św. Piotra więc tak jak już pisałam jeszcze raz do niej weszliśmy i wtedy też udało nam się zobaczyć groty. 
 Z Watykanu spacerem :-) udaliśmy się do naszej kwatery.... oj trzeba było jeszcze troszeczkę dojść. 


Przeszliśmy przez most na Tybrze w sąsiedztwie Pałacu św. Anioła, który jest grobowcem cesarza Hadriana oraz jego rodziny i jego następców.

Jako ostatni punkt tego dnia było Campo di Fiori jeden z rzymskich placy będący obecnie rynkiem. Na środku placu jest pomnik Giordano Bruno. W drodze powrotnej zjedliśmy jedną włoskich przekąsek, czyli supli.
Są to ryżowe kulki smażone w głębokim tłuszczu. Mogą być nadziewane mięsem, serem lub warzywami. I mimo, że w pierwszym momencie miałam skojarzenie z resztkami z zupy pomidorowej to to jest naprawdę PYCHA. Wrzucam link do strony miejsca, gdzie były bardzo dobre.
https://www.suppliroma.it/

I tak powoli dobiegł końca drugi dzień. Teraz tylko szybka regeneracja bo trzeba wcześnie wstać..... 😀😀😀

 DZIEŃ 3


Tego dnia również wstaliśmy wcześnie, bo kto rano wstaje ten wszystko zobaczy. Mieliśmy w planach przejść wszystkie najważniejsze miejsca w Rzymie. Taka top lista - kościoły fontanny, czyli takie MUSISZ ZOBACZYĆ !!!! Pierwszym miejscem jakie odwiedziliśmy tego dnia była Bazylika na Lateranie.



 12 apostołów Francesco Borrominiego



Przechodząc przez plac Jana Pawła II można zobaczyć jeden z ośmiu obelisków egipskich , które zostały przywiezione do Rzymu po podbiciu Egiptu przez Cesarstwo Rzymskie.
Kolejnym naszym punktem zwiedzania była Bazylika św. Piotra w Okowach z relikwiarzem łańcuchów św. Piotra. Natomiast po prawej stronie ołtarza znajduje się posąg Mojżesza wykonany przez Michała Anioła.



Następnie skierowaliśmy się do Bazyliki Matki Boskiej Śnieżnej  położonej na kolejnym ze wzgórz Rzymu - Eskwilinie. Znajduje się tam relikwiarz żłóbka świętego, a sklepienie bazyliki wykonane jest ze złota, które Krzysztof Kolumb papieżowi za zorganizowanie wyprawy.


Dalsze kroki skierowaliśmy ku Piazza della Repubblica z Bazyliką Santa Maria degli Angeli (Bazylika Matki Bożej Anielskiej I Męczenników). Tu byliśmy świadkami niecodziennego wydarzenia, a mianowicie żołnierskiego pogrzebu.




Nie tracąc czasu ruszyliśmy w dalszą drogę, podczas której zajrzeliśmy do jednego z mijanych kościołów
Santa Maria della Vittoria. Niewielki, ale przepięknie zdobione wnętrze barokowy przykuwało bogactwem. Odnaleźliśmy tam cudną rzeźbę Berniniego Ekstaza św. Teresy.

Teraz już prostą drogą udaliśmy się do kościoła Trinità dei Monti położonego na wzgórzu Pincio,  który jest zwieńczeniem Schodów Hiszpańskich.





I jeżeli mogę powiedzieć, że coś mnie rozczarowało w Rzymie to właśnie Schody Hiszpańskie. W telewizji wydają się większe, okazalsze. W rzeczywistości, jednak nie robią takiego wrażenia., a fontanna w kształcie łodzi... wykonana przez Pitero Berniniego, czyli ojca Giovanni Lorenzo Berniniego jest jakby wciśnięta w plac.
 Plac sąsiadujący ze schodami pełen jest luksusowych butików znanych projektantów. Tam też na via della Croce 8  zjedliśmy  w Pastificio Guerra pyszny makaron. Ważna informacja jest taka, że otwierają je od godziny 13.00.



https://www.facebook.com/Pastificio-Guerra-V-Della-Croce-131651296927953/

My musieliśmy do nich wrócić, a w międzyczasie poszliśmy na Piazza del Popolo, który przez lata był świadkiem wielu egzekucji. Na placu tym stoją dwa niemal identyczne kościoły Santa Maria dei Miracoli oraz Santa Maria in Montesanto.


Wspinając się schodami z Plazza del Popolo zajrzeliśmy do Parku Borghese nazywanego płucami Rzymu. Nie udało nam się obejrzeć go w całości. Czas gonił, a sił było, coraz mniej. Myśleliśmy już o makaronie. Jednak z parku można przejść do ogrodu zoologicznego, odbywają się tam też pokazy kina w plenerze. W znajdującym się tam Pałac Borghese można podziwiać obrazy Caravaggia, Raffaella, Rubensa. My jedynie podziwialiśmy panoramę Rzymu.

papugi w Parku Borghese

Park był cudny, ale czy my możemy czekać... o nie. Zabieramy się w dalszą drogę do Fontanny di Trevi.
Absolutnie mnie nie rozczarowała. Jest ogromna, piękna i robi niesamowite wrażenie. Ludzi wokół niej jest zatrzęsienie. Wrzucają do niej eurasy, chcąc zagwarantować sobie powrót do Rzymu lub szczęście w miłości, ale nie to jest najważniejsze. Robi wrażenie. W rzeczywistości jest dużo większa niż sobie ja wyobrażałam. Chyba byłaby moim ulubionym miejscem w Rzymie......
To jeszcze nie koniec naszych wędrówek tego dnia mijając Kolumnę Marka Aureliusza i Świątynię Hadriana dotarliśmy do Panteonu.




Zbudowany na Polach Marsowych przez Cesarza Hadriana poświęcony był wszystkim bóstwom. Jest jednym z najlepiej zachowanych zabytków starożytności w Europie.

 Po wyjściu z Panteonu skierowaliśmy się na Piazza Navona, aby podziwiać Fontannę Czterech Rzek Berniniego. Jednak po drodze wstąpiliśmy jeszcze do Kościoła św. Ludwika Króla Francji, w którym odnaleźliśmy trzy obrazy Caravaggia poświęcone św. Mateuszowi.



Teraz już udaliśmy się na Piazza Navona by podziwiać piękna fontannę z rzeźbami uosabiającymi cztery wielkie rzeki na czterech kontynentach, której autorem jest Bernini. W sąsiedztwie fontanny znajduje się kościół św. Agnieszki, w którym prace nadzorował Borromini. Ojjj panowie nie przepadali za sobą, oględnie rzecz ujmują.

 Z Piazza Navona podążyliśmy na Plac Wenecki. Chcieliśmy jeszcze zajrzeć do francuskiego Kościoła II Gesu, jednak był on już zamknięty.
Na Placu Weneckim dominuje ponad wszystkim Ołtarz Ojczyzny ogromna budowla z białego marmuru, będąca jednocześnie pomnikiem Wiktora Emanuela II, który zjednoczył Włochy oraz Pomnikiem Nieznanego Żołnierza. W budynku znajduje się muzeum upamiętniające walki o zjednoczenie Włoch.

Z tarasów widokowych można podziwiać panoramę Rzymu, rzucić okiem na Forum Romanum. Po wyjściu z dość patetycznej budowli udaliśmy się na kolejne wzgórze  - Kapitol. Na Kapitolu można wejść do Muzeum Kapitolińskiego, przed którym dominuje kopia pomnika Marka Aureliusza. Oryginał znajduje się w samym muzeum. Podobnie jak pomnik - symbol Rzymu  - wilczyca karmiąca bliźniaków Remusa i Romulusa.




Z Kapitolu udaliśmy się już w drogę do domu i chociaż brzmi to bardzo optymistycznie mieliśmy przed sobą jeszcze nie mały kawałek drogi. Mijając już drugi raz w tym dniu Koloseum przemierzyliśmy swoja drogę zaglądając jeszcze do Scala Sancta, gdzie ponoć są schody z pałacu namiestnika Palestyny Poncjusza Piłata i to właśnie po tych schodach miał być prowadzony Jezus Chrystus.  Obudowane są drewnem i jeśli o mnie chodzi to potrzebna jest moc wiary, aby iść po nich na kolanach.
My na szczęście nie na kolanach, ale z obolałymi nogami dotarliśmy do apartamentu. To był długi dzień przemierzyliśmy około 25 km po najpiękniejszych miejscach Rzymu. Teraz szybka regeneracja bo .... kto wcześnie wstaje ten wszystko zobaczy. :-)

DZIEŃ 4


Czwarty dzień naszej eskapady to była środa, a środa to dzień audiencji  papieskiej, która rozpoczyna się o godzinie 9.30. Postanowiliśmy pojechać na spotkanie z Papieżem Franciszkiem. Teoretycznie jak wszystko inne mieliśmy to zaplanowane już w Polsce. Wysłałam do Watykanu list zgłaszający naszą obecność na audiencji. Miało nam to umożliwić dostanie się do bliższych sektorów.
I znów wczesna pobudka, szybkie śniadanie i jazda metro do stacji Okttawiano. Jednak przechodząc koło cukierni nie mogliśmy sobie odmówić porannego espresso i rogalików. Zajrzeliśmy do tej samej cukierni co poprzednio. Dwie kawy i cztery rogale kosztowały nas 3 euro. Kawa pycha, dawała "kopa", chociaż p. J przyzwyczajony jest jeeeednak do trochę większego naczynia z kawą. Mamy zapas czasu. Teraz już możemy iść do Stolicy Apostolskiej. Zaraz jak doszliśmy mój niepokój wzbudził fakt braku gromadzących się ludzi na Placu św. Piotra. Jednak jeszcze zupełnie wyluzowani strzeliliśmy sobie kilka fotek, bo dzień był słoneczny i bazylika prezentowała się przepięknie w promieniach słońca.
Naszą uwagę przykuli jednak ludzie przemieszczający się po placu z żółtymi karteczkami w dłoniach. Wtedy właśnie pomyśleliśmy że może warto byłby znaleźć Spiżową Bramę i odebrać bilety na audiencję. Nasza Duża nawet coś o tym wspominała, ale ją zagłuszyliśmy. Dotarliśmy więc do miejsca gdzie zaczęli tłoczyć się ludzie. Okazało się bowiem, że audiencja nie odbędzie się na Placu św. Piotra tylko w auli watykańskiej. Tu jednak tłum nadal dzierżył swoje żółte karteczki. Więc dawaj ruszyliśmy "z buta" po placu. Przecież i my musimy je mieć. Koniec języka za przewodnika, zapytaliśmy kogoś i jest stoimy pod Spiżową Bramą, a tu nie to że można wejść. Tłumaczymy pierwszemu gwardziści ok, przepuścił. Tłumaczymy po co idziemy drugiemu gwardziści, ok przepuścił, ale tylko jedno z nas. TAK to ja dostałam się do przedsionka Państwa Watykan.
 Spiżowa Brama



Teraz już szczęśliwi, dzierżąc swoje żółte bilety w dłoniach biegiem z powrotem do kolejki. Gwardziści jednak stanęli nam znów na drodze do spotkania z Papieżem Franciszkiem. Pierwsza kolejka, w której musieliśmy odstać, ustawiała się jedynie po to  żeby dostać się w ogóle do bramek kontrolnych. Ale jeszcze stojąc w niej nie traciliśmy animuszu. Po znacznym czasie, kiedy ilość ludzi przy bramkach kontrolnych uległa zmniejszeniu. Dostaliśmy się...  Teraz tylko ucho igielne, czyli same bramki i już jesteśmy....
Tłum był niemiłosierność, ludzie przeciskali się ze wszystkich stron.

Czas mijał nieubłaganie i teraz to już traciliśmy nadzieję, że zobaczymy cokolwiek. Nadal jednak nie opuszczaliśmy kolejki. Jest dostaliśmy się teraz już wystarczy raźnym krokiem iść do auli. A tu nie....
Kolejna brama i kolejni gwardziści nas zatrzymali. Tłumaczyli, że w auli jest bardzo dużo osób i jak one wyjdą to my wejdziemy. Byliśmy pierwsi. I tu się nasza przygoda skończyła. Czas mijał, ludzie nie wychodzili. W końcu jeden z gwardzistów sam zasugerował, że możemy iść zobaczyć audiencję na telebimach, na Plac św. Piotra. Prawda jest taka, że gdybyśmy nie latali za żółtymi karteczkami to bylibyśmy na audiencji. Tam było tyle ludzi, że nie robiłoby różnicy w którym jesteśmy sektorze..... no ale cóż. Lekko zawiedzeni wróciliśmy w  drogę powrotną. Spojrzeliśmy na telebimy, z kończącą się już audiencją... i opuściliśmy Plac św. Piotra. 
 Po drodze kupiliśmy kilka pamiątek. Na via di Monte Arsiccio 19 odnaleźliśmy małą pracownię plastyczną. Pan wykonuje maski, gliniane tabliczki. Wszystko prace ręczne, a nie chińska robota.


To zdecydowanie poprawiło nam humory.  Teraz raźnym krokiem ruszyliśmy wszak przyszedł czas na lody.  Lodziarnia Frigidarium przy via del Governo Vecchio 112, była idealnym miejscem. 

 Po zjedzeniu lodów odwiedziliśmy Kośció II Gesu.



 Kolejnymi punktami zaplanowanymi na ten dzień było zwiedzanie Koloseum, Forum Romanum i Palatynu. Kupuje się jeden bilet ważny przez dwa dni. Jeśli ktoś nie zdążyłby zobaczyć wszystkiego jednego dnia. Kasy biletowe są przy Koloseum i przy Forum Romanum.
Postanowiliśmy ustawić się w kolejce przy Forum Romanum. Czytaliśmy, ze jest mniejsza niż ta przy Koloseum. Na oko nie było źle, ocenialiśmy na 20min. Jednak okazało się, że staliśmy w niej około godziny. Ludzie blokowali kolejkę nie odchodząc od kasy pytając i pytając o wszystko.....
Bilety były w cenie 12 euro dorosły, dzieciaki do 18r.ż wchodzą bezpłatnie. Natomiast mnie się udało kupić bilet zniżkowy, ponieważ uwzględniają legitymację nauczycielską. Tak więc mój bilet kosztował 7,5 euro
Zaczęliśmy od Koloseum. 





Moje odczucia po wizycie w Koloseum.... Jest ogromne, budzi respekt i podziw, jak cały Rzym. Świadczy o ogromnym rozmachu. Żal tylko patrzeć, jak wiele z tego poszło w niwecz. Służyło bowiem jako kamieniołom do pozyskiwania materiałów budulcowych. Dopiero w XVIII w zostało uznane za miejsce męczeństwa chrześcijan i zaprzestano rozgrabiania go cegła po cegle. Dziś trwają tam prace archeologiczne, co nie ułatwia odbioru piękna tego miejsca. Zachwyt tak, ale umiarkowany.  

Z Koloseum udaliśmy się już do Forum Romanum podziwiając jeszcze mijany przez nas łuk Konstantyna. 

Teraz już spacer pomiędzy pozostałościami po rzymskiej potędze. 







 Trzeba ruszyć wyobraźnią, aby uzmysłowić sobie potęgę tamtych czasów. Ogromne kolumny robią wrażenie. Ponieważ byliśmy w lutym to ludzi było dużo, ale nie było tłumów, w dobrych warunkach mogliśmy sobie spacerować. Pogoda była piękna. Ważna informacja to tak, że Forum Romanum zamykają o godzinie 17.00. 15 min wcześniej nawołują już do wyjścia, więc trzeba to uwzględnić w planie zwiedzania. My zbyt dożo czasu spędziliśmy na Palatynie i nie mogliśmy nasycić się jeszcze  samym Forum po zejściu.


Wracając po dniu wrażeń chcieliśmy zjeść meksykańskie tacos, ale bar był zamknięty, więc posililiśmy się pizzą.  Pizzeria Tonda. Fajne małe pizze, bardzo smaczne. Godne polecenia. Może nie takie, żeby najadł się rosły facet, ale naprawdę dobre.


W drodze powrotnej odwiedziliśmy jeszcze Baptysterium św. Jana na Lateranie. jest to jedna z najważniejszych budowli chrześcijańskiego świata i najstarsze znane miejsce chrztu.


Jeszce szybka kolacja na mieście w postaci kawałka pizzy dla Dziewczyn i supli dla nas... a raz się żyje. I już możemy wracać na zasłużony odpoczynek. Wszak to jeszcze nie koniec naszego poznawania uroków Rzymu.

DZIEŃ 5


Na ten dzień zaplanowaliśmy wycieczkę do oddalonej o około 30km od Rzymu Ostii. I jak codziennie pobudka wczesnym rankiem, śniadanko i w drogę. Pan J. obiecał, że spacer do stacji pociągu podmiejskiego, który miał zawieść nas do samej Ostii nie będzie długi, więc ruszamy. Spacer może nie był długi, ale za to bardzo nudny. Ulicami na których nic się nie działo poza szybko przejeżdżającymi niezliczonymi ilościami warkoczących samochodów. Po kilkukrotnym motaniu się czy to już tu. Dotarliśmy na stacje kolejek podmiejskich - stacja Piramida. Po drodze mijaliśmy też dworzec kolejowy, ale tam nie jeżdżą pociągi podmiejskie. 
Bilety kupuje się tak samo jak na metro i w tych samych cenach 1,5 euro za osobę na 100 min.Pociągi do Ostii jeżdżą co 15 min. Udało się nam nie czekać. Wsiadamy szybko i jedziemy. Podroż trwała około 20 min. więc jak wysiedliśmy na stacji w Ostii - Ostia Antica, to nas olśniło, że przecież mogliśmy podjechać tym samym pociągiem dalej i chociaż rzucić okiem na Morze Tyrreńskim. Długo nie czekając przenieśliśmy się na peron w druga stronę i poczekaliśmy na kolejny pociąg, który zawiózł nas w pobliże morza - stacja Castel Fusano. Stamtąd szybkim krokiem udaliśmy się na plażę. 

Wybrzeże  niczym nie przypomina naszego. Zamiast piaszczystej plaży są drewniane podesty, zejście do morza jest wyznaczone schodkami. Piasek nie jest tak miły jak w Polsce, jest czarny, raczej wulkaniczny. Udało nam się znaleźć kilka muszelek, cyknęliśmy fotki na pamiątkę i rajd powrotny, tak aby zdążyć dojechać do Ostia Antica jeszcze na tym samym bilecie. 


"Starożytna Ostia była miastem portowym i pierwszą kolonia Starożytnego Rzymu. Była bardzo ważna ze względu na swoje położenie u ujścia Tybru do Morza Tyrreńskiego. Zachowane tam ruiny starożytnego miasta są jednymi z największych na terytorium Włoch."

Bilety w antycznym parku kosztowały 10 euro dla dorosłego, 5 euro dla mnie z legitymacja nauczycielską, natomiast i tu dzieciaki do lat 18 wchodzą bezpłatnie.

W tym dniu również mogliśmy radować się wiosną w lutym. Ptaki śpiewały, kwitły wiosenne kwiaty, a naszym oczom ukazał się widok GIGANTYCZNEGO, chociaż i tak nie myślałam, że aż takiego. Naprawdę ogromnego starożytnego miasta.  Z zachowanymi układami ulic, pozostałościami po spichlerzach, świątyniach i z amfiteatrem miasta. Malowidła ścienne i mozaiki zachowane na podłogach tworzą piękno tego miejsca.  















To była naprawdę świetna wycieczka. Naszym Dziewczyną bardzo się podobała swoboda zwiedzania. Tak naprawdę wszędzie można było wejść, zobaczyć, dotknąć historię. O zabawie w chowanego nie wspomnę :-) To co mnie zdziwiło to znikoma ilość turystów, którzy odwiedzili to miejsce, porównując z tłumami w Forum Romanum. Polecam serdecznie.
Spędziliśmy tam około 3,5 godziny. Wróciliśmy pociągiem na stację Piramida i udaliśmy się, na szczęście inną, już nie tak nudną drogą do naszego apartamentu. 
Po drodze jeszcze zjedliśmy pyszną pizze na targu przypominającym nasze hale targowe i lody. Doskonałe lody są wizytówką Włoch. 
Jedynym punktem, który do tej pory nie udało nam się odhaczyć, było jeszcze spojrzenie na Watykan przez dziurkę od klucza. Tak więc postanowiliśmy uzupełnić braki i udaliśmy się na wzgórze Awentyn, tak abyśmy mogli opuścić Rzym ze świadomością, iż wszystko co sobie zaplanowaliśmy udało się nam zrealizować. Tym razem kolejka była krótka. Czekaliśmy tylko kilka minut. Dodatkowa atrakcja był fakt kręcenia w tym miejscu scen do filmu lub serialu. Ojjjj Dziewczyny miały radochę :-)
Teraz już możemy wracać. Jeszcze chwilę spędziliśmy w Cyrku Maximusa. Na pożegnanie dobiliśmy jeszcze jedne bezbłędne lody w Willy's Gelateria.  Na kolacje kupiliśmy pizzę i ruszyliśmy pakować nasze plecaki. Zimowe rzymskie wakacje dobiegły końca. Jeszcze tylko powrót na lotnisko.


DZIEŃ 6


 Wstaliśmy bardzo wcześnie.  Wracaliśmy tak jak przybyliśmy do Rzymu, czyli drogą via Appia Antica. Gdy ruszyliśmy było jeszcze ciemno. Chciałoby się rzec, że prowadziły nas gwiazdy 😀😀😀😀 Prawda jest  jednak taka, że dobrze, że mieliśmy telefony z latarkami. Gdy słońce zaczęło wschodzić spacer na pożegnanie był naprawdę przyjemny. Żegnaj Rzymie....
 Wylecieliśmy z lotniska Ciampino z około 40min. opóźnieniem. Tam nikt się nie spieszy. Nam też nie chciało się wracać.

Podsumowanie:
1. Rzym jest głośny. Wszędzie słychać warkot samochodów i skuterów. Klaksony...
2. Nikt nie patrzy na pieszych.... jesteś na pasach to uważaj, może się zatrzymam.
3. Rzym jest dość brudny.
4. Rzym jest niewygodny do chodzenia, kocie łby mocno nadszarpnęły nasze stop.
5. Ale Rzym jest też przepiękny. Powala potęgą starożytnej kultury.
6. Jest żywym dowodem na bogactwo renesansu i baroku.
7. Sprawia, że obcowanie ze sztuką przez duże S jest bardzo łatwe.
8. Kusi najpyszniejszymi lodami....
9.Włoska kuchnia jest tak prosta i tak smaczna, że trudno to pojąć.
10. RZYM JEST PIĘKNY.

Ponoć wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Bardzo się cieszę, że nasza nas również tu zaprowadziła. SZCZĘŚLIWA :-) BARDZO.💖



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nie każdy rodzi się tatą

Z podręcznym na Rodos

Pod słońcem Krety