Kwaranntana, koronawirus i całe to zamieszanie

Nadszedł czas, żeby napisać kilka słów o tym co się działo w 2020 roku. No cóż, hasło z jednego z memów, oddaje temat najlepiej.... ten rok ma wirus.
Świat został opanowany przez koronawirus i o ile początkowo, gdzieś między szarymi komórkami pojawiała się obawa i lęk, tak teraz po ponad miesiącu zapaczkowania w domu, zdalnej pracy i edukacji, obawy już nie ma. Może to zuchwalstwo albo głupota, ale nie ma. Jest tylko przeogromna chęć powrotu do normalności. Kiedy to szaleństwo się rozpoczęło, ja jak i każdy inny gdzieś mniej lub bardziej bał się o swoich najbliższych i swoje zdrowie. Jednak teraz, mam poczucie, że ktoś mnie nabija w butelkę. Noszenie maseczek, rękawiczek.......
 
źródło foto:https://www.pniewy.wlkp.pl/aktualnosci/od-3-listopada-2020-r-nowe-zasady-kwarantanny.html
 
 
Tak było w marcu, kwietniu, aż do pewnego pięknego wrześniowego dnia kiedy  okazało się, że cała czwórka jest uziemiona. Najwięcej kłopotów oczywiście narobił p. J. Z tymi chłopami to zawsze pod górkę.  Brak oddechu, reanimacja, przez moja skromna osobę. Szok i niedowierzanie. Nie są to chwile, o których będę chciała opowiadać przy ognisku. Wylądował w szpitalu i mleko się wylało. Wynik pozytywny. Oczywiście my też. Po pierwszych dniach lekkiej infekcji. Wyszłam z tego, ale psychicznie czuję się..... dramatycznie. Przejścia z J. i cała ta sytuacja zamknięcia. 

No właśnie...
Bo tak naprawdę, te kilka zdań pisałam przez całałe dwa lata. Czas na podsumowania. Sam rok 2020 rozpoczął się zwyczajnie, a nawet powiedziałabym, że całkiem przyjemnie. Nasza wyprawa do Walencji, chociaż z przygodami, była niesamowita. Później zaczął się cały ten syf... covid, zamknięcie, zdalna praca, siedzenie w domu. Cała droga do maratonu poszła w cholerę. Miało być tak pięknie... Miałam zaliczyć pierwszy raz królewski dystans. Czułam, że mogę, że to jest właściwy moment... Mój czas. Niestety zamknęli nas w domach i nie pozwolili wychodzić. Przez chwile nawet bieganie było "nielegalne". dzieciaki zaczęły domowa edukacje online, ja pracę. Prawdziwy obłęd. Bo chociaż nie jestem zwierzęciem stadnym i nadmiar ludzi mnie irytuje. To po takim lockdown'nie marzyłam, żeby z kimś pogadać, kto nie mieszka ze mną pod jednym dachem. Zakrywanie twarzy maseczką ochronna stało się codziennością. Maseczka stała się nowym gażetem, który towarzyszy nam na co dzień. 


Do napisania tego postu zbierałam się tak długo, że niemal przestałam tu zaglądać. Miałam wyrzuty sumienia, że go nie kończę i lojalnie nie zaczynałam nic nowego. A może po prostu... To wszystko co się dookoła dzieje zniechęciło mnie do jakiejkolwiek pracy twórczej. Tak jest...

Początkowo miałam nadzieję, że to chwilowe, że ten cały covid, to wielka ściema i za chwilę będzie normalnie. Wrócimy do codziennych spraw. Niestety, nie wróciliśmy, świat już nigdy nie będzie taki sam. Najbardziej brakuje mi swobodnego przemieszczania się po świecie, dostępu do dóbr kultury. Niby można, ale.... Musisz być zaszczepiony to wolno ci człowieku wszystko, jak nie jesteś to siedź na dupie w chałupie i nie oczekuj niczego. Mimo protestów pana J. zaszczepiłam się jako jedyna w stadzie. Co mi to daje.... właściwie nic. Bo sama na koncert  Shawna Mndesa nie pojadę. Na Ibizę też raczej nie, bez stada, a przynajmniej bez potomstwa. No to tyle, że mogę spokojnie pracować i jak w pracy idziemy na kwarantannę to ja mogę wyjść do sklepu. Wow. Okazuje się, że to jest istotne. Bo taka kwarantanna to nic miłego. Cała rodzina razem, bez możliwości ewakuowania się to niczym odbezpieczony granat. I tak już to trwa i trwa. A mnie się serce wyrywa do tych wszystkich pięknych miejsc, które mogłabym zobaczyć i tych smaków, które mogłabym popróbować. Narybek, póki co jeszcze trzyma się domu, poddaje wizji świata naszego samca alfa, ale wiem, że to nie potrwa długo. Rozumiem i mam nadzieję, że żaden covid nie zniszczy im wizji spełniania siebie i swoich marzeń.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nie każdy rodzi się tatą

Z podręcznym na Rodos

Pod słońcem Krety