Bycie mama to czad :-)



Macierzyństwo to największy skarb dla kobiety. I już słyszę za uszami głosy wszystkich feministek, krzyczące, że to to staroświeckie podejście, że kobiety mają swoje prawa etc. Dlatego, od razu mówię, że tak!!! Mają swoje prawa do rozwoju zawodowego, kariery, pięcia się po szczeblach wszystkich drabin na jakie tylko chcą wejść, ale i tak najważniejszą naszą rolą dla nas, jest bycie mamą.  Pamiętam te pierwsze chwile, kiedy czekałam najpierw na starszą pociechę, a następnie na młodszą. Motyle w brzuchu pomieszane z lękiem i obawą czy dam radę. Wiem, że los nie jest łaskawy dla każdej z nas, że nie wszystkie mamy to szczęście, ale i to jest moim zdanie do ominięci, do załatwienia. Tyle dzieciaków czeka, aby ktoś dobry oddał im swoja miłość i czas. Więc, nie ma sytuacji bez wyjścia, chociaż każdy przypadek jest indywidualny i nie jestem radykalistką, z przegięciem w druga stronę. Mówię, jak zawsze o sobie, dla mnie bycie MAMĄ jest życiową rolą numer jeden.
Chciałabym jedna podzielić się pewna refleksja na temat mojego macierzyństwa. Oczywiście od zawsze tak uważała i od pierwszych chwil, kiedy Dziewczynki pojawiły się na świecie oszalałam na ich punkcie, ale teraz kiedy zaczynają być nastolatkami, czuję, że bycie mamą nabiera innego znaczenia. Wchodzimy na inny poziom relacji. Pierwsze lata związane są początkowo z euforią, tańcem radości nad każdym pierwszym krokiem, nowym gestem. Pierwszy ząbek jest czymś tak ekstatycznym, że jeśli ktoś tego jeszcze nie przeszedł nigdy nie zrozumie młodego rodzica. Natomiast decyzja o posłaniu swojego  najukochańszego skarba do żłobka lub przedszkola, może być jedynie porównywalna z tą, czy sprzedać ukochany motocykl po ślubie – będąc facetem lub czy wyrzucić markowe szpilki… mimo złamanego obcasu – będąc singielką.   To również czas, w trakcie którego mądrzy rodzice dają swoim dzieciom jak najwięcej…. ale, ale nie konsoli do gry, tabletów, telefonów i innych gadżetów. Dają im siebie, swoja miłość, czas i zaangażowanie. Ze mną i z moim panem J. też tak było i nadal jest J Chcieliśmy dać Dziewczynkom maksimum świata, zaciekawić ich różnymi rzeczami, ale przede wszystkim dać im szanse pokochania swoich rodziców.
Dziś natomiast mam poczucie, że zaczynam już nie tylko dawać, ale również dostawać. Dziś siły się wyrównały, oczywiście nic się nie zmieniło nadal priorytetem jest to, żeby pracować nad ich rozwojem, zapalać w nich wiele iskier i czekać, która zapali się większym płomieniem. Jednak różnica, w byciu rodzicem nastolatka polega na tym, że my też coś dostajemy. Mimo czasu wakacyjnego zabrałyśmy się z Dziewczynami za gruntowne sprzątanie i to właśnie był ten moment kiedy pomyślałam „O rety już nie jestem z tym sama !!!” Pomagały i jak dorosłe, trzepały, myły i były tak jak ja zmęczone, ale wzięłyśmy to razem, a dziś razem cieszymy się w naszym ślicznym M. Nawet teraz kiedy to piszę Duża piecze ciastka owsiane, a zapach czekolady unosi się w mieszkaniu. Chcę wierzyć, że to dzięki temu, że kiedy były małe to ja piekłam z nimi i kiedy miały dwa, trzy latka i bardzo chciały pomagać znajdowałam w sobie siłę, aby dać im szmatkę i posprzątać pokój troszkę dłużej.  Dzięki temu dziś mam dwie najcudowniejsze przyjaciółki, a to, że przy okazji są one moimi córkami to już tylko…. bonus.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nie każdy rodzi się tatą

Z podręcznym na Rodos

Pod słońcem Krety