Haft koralikowy, czyli broszka nie tylko dla Pani Premier

Kiedy mam tylko chwilę wolnego czasu, zawsze muszę czymś zająć ręce. Najczęściej jest to "dobra" książka, ale gdy mnie wena dopadnie to nie ma zmiłuj. Trzeba działać. :-)
Haft koralikowy maił być moją alternatywą i odpowiedzią na  siutasz, którego jeszcze nie próbowałam i trochę się boję. Pierwszą broszkę zrobiłam ze szklanego kamyczka, który był częścią mało atrakcyjnego w całości naszyjnika. Trwało to bardzo długo. Znalazłam w jakiejś gazecie instrukcję i krok po kroku zgodnie z nią dłubałam.... 3 miesiące hahahaha:-)





I tak powstała szaro - czarna, a z nia początek nowej twórczej wariacji  i poszukiwań nowych kamieni do oprawy. Na szczęście w moim mieście dwa razy w roku urządzane są targi InterSton, co daje możliwość odkrywania nowych cacuszek. Takich jak moje ostatnie"dziecko" - zielony maleńki malachit.
Praca jest dość mozolna i wymaga cierpliwości, ale efekt jest wart zachodu. Ja do robienia nie używam żyłki, jak przy siutaszu, wole nić, ale jeśli ktoś czuje się pewnie żyłka jest lepsza.




Początkowo szukałam kamieni które można było przyszyć do filcu, teraz jednak już mam pewność, że również wklejony kamień nie przesuwa się, nie wypada. Do klejenia używam zwykłego Butaprenu.

Dobrej zabawy !!!!

 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nie każdy rodzi się tatą

Z podręcznym na Rodos

Pod słońcem Krety