Mija czas, płynie czas....

Koniec roku to zawsze jest czas podsumowań tego co udało nam się w starym roku i snucia planów na najbliższy rok. I mimo, że najbardziej na świecie nie lubię sylwestrowej nocy..... wiem, wiem jestem DZIWOLĄG !!!!! To trudno nie dokonać pewnych podsumowań. Jednak zanim uda mi się ocenić, jaki to był dla mnie, ten 2017 rok, spróbuje wyjaśnić, czemu nie znoszę TEJ nocy.
Nic prostszego, radość szampańskiej zabawy zawsze psuje mi żal, że ucieka mi kolejny rok życia.

 
Salvador Dali "Trwałość pamięci"

W gówie mam tyle planów, jeszcze tyle rzeczy jest przede mną, a tu bachhhhhh. Przychodzi koniec roku i tak po prostu mówi mi, że jestem o rok starsza. W tym roku do czwórki zaczyna przytulać się dwójka. Czterdzieści dwa lata !!!!! Teraz mam wrażenie, że jest to mój najlepszy czas. Mam świetną pracę, którą uwielbiam, mam CUUUUUdowną rodzinę. Dobra kolejność jest przypadkowa... bardziej cenię rodzinę niż pracę. Otaczam się ludźmi, którymi chcę się otaczać, nic na siłę. Mamy z panem. J swoje plany, które mam nadzieję zrealizujemy w NOWY ROKU. Jest jeszcze tyle na świecie miejsc, które pragnę zobaczyć. Dlatego właśnie nie cierpię tej nocy. Jest to jedyny moment w roku, w którym pozawijają się obawy, a co będzie jak mi się nie uda 😩

A teraz czas na bilans roku. Rok należał do udanych.  I w zasadzie mogłabym na tym zakończyć, chociaż końcówka była lekko nerwowa. Podupadłam na zdrowiu, biegałam od lekarza, do lekarza i nawet przez chwilę miałam lekkiego stracha. Na szczęście wszystkie czarne myśli uleciały. Co ma być to będzie. Odbiorę wyniki, pójdę na badania, wezmę leki..... Nie chcę o tym myśleć. Postanowiłam żyć jak Scarlett O'Hara w "Przeminęło z wiatrem". Jutro o tym pomyślę.  Udało mi się w tym roku umocnić się zawodowo, mówię o moim poczuciu siebie w pracy. Mam wspaniałe dzieci, z których, jak zawsze jestem bardzo dumna. Z panem. J jakoś się zaczęliśmy znów dogadywać. Bo z kim byłoby mam lepiej niż ze sobą :-).  Biegam jak szalona. 


Oczywiście żartuję, ale progres w nabieganych kilometrach jest. Przyszły rok to nowe wyzwania biegowe. I nowe plany. 
1. Chcę zrobić minimum 2000 kilometrów. 
2. Złamać godzinę na 10 km.
3. I 29 min. na 5km.

Cele zapisane, teraz tylko zostało je zrealizować. I nie zapomnieć, że bieganie to jedna z najlepszych rzeczy, które mi się przydarzyły. 

Poza tym jest jeszcze tak wiele książek, które chcę przeczytać, kilka szkoleń, które chcę odbyć i podróży, w które chcę zabrać moją najukochańszą gromadę. Szkoda czasu.... trzeba działać .

Szczęśliwego Nowego Roku !!!!!



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nie każdy rodzi się tatą

Z podręcznym na Rodos

Pod słońcem Krety